niedziela, 15 lipca 2012

1# Wstęp 1

Jak go poznałam” cz.1
Wracałam ze szkoły. Od razu wyjęłam słuchawki. Słuchałam Breaking Benjamin – breath. Nie mam przyjaciół, więc praktycznie zawsze po zajęciach idę prosto do domu. Jednak nie dziś. Dzisiaj chciałam wyjść na przykład na karaoke i kogoś poznać. To nie był taki zły pomysł. Więc tym razem nie poszłam spędzić piątkowego wieczoru samotnie w domu.
Stałam na pasach, paliło się czerwone światło.  Miałam dobry nastrój. W końcu dziś miałam się przełamać! Jednak… Ten wieczór popsuł jakiś napakowany koleś, który w tym tłumie zaczął mnie macać. Przestraszyłam się, chciałam uciec, ale szepnął mi do ucha: krzyknij, rusz się, a cię zabiję. Serce zaczęło walić mi mocniej.  Światło już się zmieniło, ale on wywlókł mnie w przeciwnym kierunku. Trochę dalej był ślepy zaułek. Wiedziałam o tym.. I tam mnie zaprowadził. Dojechało do niego wsparcie. Serce zaczęło bić jeszcze szybciej. Straciłam nadzieję, że ktoś mi pomoże..
Szedłem ze szkoły. Tak jak zwykle tą samą drogą. Może z jednym wyjątkiem. Miałem dzisiaj zły dzień. Postanowiłem wybrać dłuższą drogę. Wiele się nie różniła od tej, co zwykle wracam. Ta trasa była większa tylko o jedną ulicę. Zastanawiałem się czy moje życie teraz zawsze będzie tak wyglądać.. Reiroku jest już na wyczerpaniu. To koniec mojej przygody z Shinigami. Znów wracam do zwykłego życia. Muszę się z tym pogodzić. 
- POMOCY!
Ten olbrzym mnie popchnął. Wypadły mi słuchawki, które odłączyły się od mp3, leciała akurat simple plan – happy togheter. Niezłe wyczucie.. Zaczął się do mnie dobierać, rozpiął ze dwa guziki mojej bluzki, ale po chwili ją rozerwał. Byłam już pół naga.. Prawie ściągnął mi stanik, wtedy pojawił się on, razem ze zmieniającą się melodią Breaking Benjamin – diary of Jane. Krzyknęłam pomocy, a on nie zawahał się ani chwili.
- Chłopaki bierzcie tego dzieciaka i żeby mi nie przeszkodził!
Rozpętała się bijatyka. Nie widziałam nic poza tym facetem, jedynie słyszałam te odgłosy pięści muskające czyjąś twarz, ciało. Bałam się, bałam się tego, że przeze mnie ten chłopak straci życie.. Ten gigant dał mi płaskiego w twarz mówiąc: gdzie się patrzysz, suko? Tu jest twój mężczyzna! Próbowałam go odepchnąć, ale nic z tego jest za silny. Zostałam już tylko w bieliźnie. To już był mój koniec. Łzy polały się strumieniami. Nie miałam już nadziei. Dobierał się do mnie, czułam, że rozpinał mi stanik, ale zrobiła się cisza. Przez łzy nie widziałam dokładnie, ale chyba się odwrócił, a nad nim stał zakrwawiony pomarańczowo włosy chłopak. Korzystając z okazji, otarłam łzy i cofnęłam się od nich w dalszy kąt tego zaułka.
- Nie bój się obronię cię. – Usłyszałam z ust mego obrońcy.
- Możesz być pewny, że nie wyjdziesz z tego cało chłopcze. Zadarłeś z nie tym mężczyzną, co trzeba.
- Nie nazywaj siebie mężczyzną, idioto.
- Coś ty powiedział!
Znów rozpętała się bijatyka, łzy ustały, a ja poczułam jak tracę przytomność. Kolejna piosenka zaczęła grać: love/hate heartbreak - halestorm  - Dosyć tego! Zapłacisz za to, co zrobiłeś Rei! Zostaw tego chłopaka i walcz ze mną.
- To będzie czysta przyjemność walczyć z dziewczyną w bieliźnie. Haha.
- No nie wiem czy sprawię, że będzie ci przyjemnie. Nie lekceważ mnie, draniu!
W tym momencie Rei nas opuściła, a na jej miejsce weszła Yuki. Zaczęła atak. Ruszyła na niego pewna siebie i zaatakowała. Wykonała skok nad nim i zaskoczyła go z góry spadając z przygotowaną ręką do podduszenia go.  Chciała się zabawić, bo uwielbiała walczyć, jednak stan chłopaka był ciężki i nie miało na to czasu. Owinęła swoją rękę na jego szyi i zgięła w łokciu mocno zaciskając. Idiota próbował ją powstrzymać, ale to tylko pogorszało jego sytuacje. Po kilku minutach stracił przytomność.
- Następnym razem cię zabiję, śmieciu.
Yuki zamieńmy się opatrzę tego chłopaka i zaniosę go do szpitala. 
Teraz w ciele Rei panowała Minoru. Zrobiła, co mogłaby powstrzymać krwawienie, wzięła go na ręce i powędrowała w samej bieliźnie po dachach budynków do najbliższego szpitala. Szczęściem trafiła właśnie na klinikę Kurosakich. Dzwoniła w dzwonek kilka razy. Drzwi otworzyła Yuzu. Zobaczyła chłopaka i pobladła
- One-chan! TATO! KARIN!
- Oh, to twój brat. Przykro mi, że zobaczyłaś go w takim stanie.
Yuzu kazała mi wejść i położyć chłopaka na jednym z dwóch łóżek klinicznych. Zaraz wkroczył Isshin.
- O! – Zszokowała go dziewczyna w bieliźnie + syn w tarapatach. – W co ten Ichigo znowu się wpakował?
- Przepraszam, to moja wina. Próbował mnie chronić..
- Yuzu! Przynieś coś tej dziewczynie, żeby się zakryła. Karin, chodź tutaj!
- Już idę… - weszła do części klinicznej, – Co się mu stało?
- Dał się pobić. – Stwierdził Kurosaki.  – Nic mu nie będzie. Jego stan byłby gorszy gdyby nie to, że go opatrzyłaś. Dziękuję ci.
- Masz ubierz się w to – Yuzu rzuciła sukienką w dziewczynę i pobiegła pomóc siostrze.
- Dziękuję. Jego stan jest stabilny?
- Tak. – Powiedział Isshin.
- Mógłby pan go ode mnie przeprosić i podziękować za ratunek?
- Oczywiście.
- To ja już pójdę, jeszcze raz przepraszam.
- Jak chcesz możesz zaczekać aż się ocknie. – Powiedziała Yuzu.
- Wybacz mi, ale muszę wrócić już do domu.  Przyjdę jutro i oddam sukienkę. Do widzenia!
Wróciłam do domu, umyłam się i położyłam się spać. Chciałam wymazać to wydarzenie z dzisiejszego dnia. Całkowicie o nim zapomnieć. Jednak nawet we śnie, myśl, że przeze mnie ten chłopak mógł zginąć nie dawała mi spokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz